Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


niedziela, 29 października 2017

MegaCity Blues - nóż w kolano...

Po raz kolejny Futu przedstawia swój raport z sesji cyberpunkowego sandboxa. Tym, którzy przegapili poprzednią notkę przypominam - w trwającej obecnie kampanii gracze mają możliwość pod pretekstem pisania artykułów do gazety przez ich postaci, pisać raporty z sesji co pozwala ich postaciom zarobić kilka kredytów wierszówki, a mnie i pozostałym graczom przypomnieć co działo się na sesji.
   
Dramatis Personae:
BG:
Ustri "Licho" - Futu wcieliła się w wygadaną osóbkę z żyłką do interesów wychowaną w sierocińcu gdzie zamiast nazwisk, dzieciom nadawano numery...
Kassius Steen - Exozone zagrał byłym żołnierzem korporacji gastronomicznej wygryzionej z rynku przez budkę z hotdogami, całkowicie pozbawionym jakiegokolwiek zmysłu estetycznego jeśli chodzi o dobór odzienia...
Nolan Kingston - Furiousman zagrał hackerem, który snuje sny o wielkości i bogactwie próbując znaleźć błąd w kodzie swojego programu...
     
BN:
Russel A. Duffy - dziennikarz z dziurą w nodze pracujący dla niezależnego portalu informacyjnego, stanu wolnego, wysoki blondyn, siwiejący na skroniach, o bladej cerze i zielonych oczach...
Billie Ernot - piosenkarka, gwiazda jednej piosenki, o której słuch zaginął...
Aaron D. Howard - przypadkowo spotkany lekarz pozostający pod wrażeniem Ustri (drużyna jest przekonana, że jest kanibalem i chce ją schrupać)...

     

   
Czytelnicy pisma „Kanał”,
znacie to uczucie, kiedy zbliża się termin ważnego spotkania i należałoby wyglądać przyzwoicie, a Wasza szafa zionie pustką? Doznałam tego po powrocie z baru w sobotnią noc. Desperacja, panika i rezygnacja w jednym. Na szczęście pod moimi drzwiami zalęgła się ulotka, dzięki której czytacie ten artykuł a ja dostałam szansę na zarobienie paru kredytów na moją wymarzoną kreację.
   
Postanowiłam podzielić się z Wami nową historią, bo po raz kolejny ukryte jest w niej przesłanie.
   
Na klatce schodowej do mojego mieszkania codziennie mijam chmarę głodnych bezdomnych, których los skrzywdził tak bardzo, że nie potrafili sobie poradzić z własnym życiem. Nie dostrzegam ich, bo myślę o tym, w co się ubrać na randkę z gościem, którego nawet nie lubię. To naprawdę smutne, że mogę podzielić ich los przez jedną drogą sukienkę. Świat jest niesprawiedliwy…
   
Wbrew instynktowi samozachowawczemu, postanowiłam wybrać się na zakupy następnego dnia. Zgarnęłam chłopaków na mały shopping i przygotowałam się na ubytek kredytów na koncie. W sklepie niemal od razu dokonałam wyboru. Nie mogłam się oprzeć pięknej, złotej sukni wieczorowej. Byłam zdecydowana i gotowa na poświęcenie. Przy kasie jednak zdarzył się cud! Okazało się, że jestem tysięcznym klientem i w ramach prezentu nie płacę za swoje zakupy. Dostałam też perfumy. Polecam ten sklep!
   
Pamiętajcie, nie tracie nadziei nawet w najgorszych chwilach. Gdy się czegoś bardzo pragnie, to wszystko jest możliwe!
   
Potem przyszła kolej na Kassiusa. Niestety nie miał tyle szczęścia co ja, ale jego nowy image jest wart ceny. Koszulka z napisem: „Trans to the core” znakomicie podkreśla jego mięśnie, a męskie bojówki dodają charakteru. Wisienką na torcie są neonowe, zielone okulary. Wykorzystując okazję, udało mi się za friko przekłuć język, co znowu dowodzi, że wszystko da się zrobić, trzeba tylko wiedzieć jak!
   
Odchodząc od wątku przewodniego, słyszeliście o tym, że po mieście grasuje android-uciekinier? Dzisiaj rano spotkałam łowców i wyraźnie byli zaniepokojeni tym faktem, co wykazali szaleńczą jazdą przez miasto, wysyłając w niebo mnóstwo amunicji.
 
Ich niepokój wyraźnie zakradł się w umysł Kassiusa, który wierny swojej paranoi zaatakował przed barem karaoke przypadkowego człowieka, myląc go z androidem. Wywiązała się bójka. Nasz towarzysz powalił nieznajomego. Świsnął nóż. Trysnęła krew. Ostrze wbiło się w tętnicę. Krzyknęłam po pomoc. Nolan wyciągał apteczkę. Przybiegł lekarz. Poczuliśmy zapach spalonego mięsa. Nieznajomy odpłynął.
   
Kassius był mocno zdezorientowany. Chyba nie spodziewał się, że ktoś może sam sobie wbić nóż w tętnicę udową. Gość wydawał mu się do tego stopnia podejrzany, że postanowił go pożyczyć i przesłuchać.
   
Był przerażony, ale udało się go trochę uspokoić. W końcu uratowaliśmy mu życie! Okazało się, że nazywa się Russell Duffy i jest dziennikarzem. Szukał informacji o wczorajszym incydencie z telebimami (odsyłam do poprzedniego artykułu). Niestety nie wiedział więcej, niż udało się Nolanowi wcześniej ustalić.
   
Nasz hackerman w międzyczasie próbował znowu wykorzystać automaty z pierwszą pomocą, ale tym razem zastawiono na niego sprytną pułapkę. W zasadzie musiał odpowiedzieć na jedno pytanie o samopoczucie żony prezesa firmy. Wolał nie ryzykować, więc się wycofał, żeby nie pozostawić zbędnych śladów w sieci.
   
Podsumowując, świat jest niesprawiedliwy, ale czasem i do Was może uśmiechnąć się los. Nie uciekajcie, gdy goni Was były żołnierz oraz nie odpowiadajcie, gdy nie znacie odpowiedzi.
   
Filozoficznie kończąc, mówi Wam „papa” Licho.
   
PS Wiecie, co się dzieje z Billie Ernot?
   
Okiem Sędziego:
Sesja należała do tych spokojniejszych - żaden z wyłowionych wątków nie został pociągnięty, gracze skupili się na tym, żeby kupić sobie ciuchy i przygotować się do spotkania z Brianem.
   
Ciągłość wątków pojawiła się gdzieś w tle - Russel Duffy węszy w sprawie hackowania przez Terminal Storm i ich konfliktu z Klaunami Kanibalami, przygotowania do transakcji z Brianem trwają, Ustri buduje relację z fixerką Stacy
   
Gracze się śmieją, że mam na wszystko tabelkę i że będę rzucał w tabelce na ubrania żeby stwierdzić czy Futu znajdzie odpowiednią kieckę. Podchwyciłem żart i rzuciłem na abstrakty: "rzemieślnik, darowizna, klub nocny, ekologia" - twierdziłem, że kiecka nadaje się do nocnego klubu, jest wystrzałowa, złota i dostała ją za darmo bo "tysięczny klient"... Heh...
   
Do najciekawszego fragmentu sesji doprowadził totalnie zawalony rzut na wypatrywanie. Wziąłem sobie do serca uwagi z ostatniej dyskusji na pewnej facebookowej grupie i zamiast traktować wynik "nie" jako "nic nie widzisz, wchodzisz w ścianę, a wódka jest fioletowa" zinterpretowałem go jako "widzieć widzisz, ale skupiasz się na szczególe, który nie dość, że zupełnie nie zgadza się z twoim zamierzeniem to jeszcze odwraca twoją uwagę od tego co istotne". BG szukał androida, a przez przypadek zwrócił uwagę na kogoś kto zasłania twarz i wymyka się tylnim wyjściem. Śledzili dziennikarza (człowieka z krwi i kości) któremu było po prostu zimno. Kolejna jedynka w czasie walki spowodowała, że facet sam sobie wbił nóż w udo i przeciął tętnicę.. Odratowali go, bo Ustri poderwała jakiegoś lekarza...

niedziela, 22 października 2017

MegaCity Blues - Dama z Łasiczką...

Świat oldschoolowych sandboxów często przełamywał czwartą ścianę - czasami było to lekkie puszczenie oka do odbiorcy w postaci załogi Enterprise z serialu "Star Trek" w podziemiach Zamku Greyhawk, czasami ostre nawiązanie do arbitralnej wartości na karcie postaci, kiedy poborca podatkowy inkasował w złocie "procent od xp". Mój pomysł, by w świecie gry pojawiło się pulpowe pisemko w stylu "Detektywa" albo "Trudnych Spraw", do którego bohaterowie będą mogli pisać opowiadania (będące w rzeczywistości raportami z sesji pisanymi przez graczy) dostając za to wierszówkę w kredytach, nie powinien budzić większych kontrowersji. 
    
...taki obrzydliwy inside joke z sesji, mniejsza z tym...
     
Poniższy raport z sesji w postaci listu do czasopisma powstał dzięki uprzejmości Futu.
     
Dramatis Personae:
Ustri "Licho" - Futu wcieliła się w trudniącą się drobnym dziennikarstwem i konkursami wokalnymi, wygadaną osóbkę z licznymi znajomościami (które jej nienawidzą)...
Kassius Steen - Exozone zagrał byłym żołnierzem korporacji gastronomicznej wygryzionej z rynku przez budkę z hotdogami, przeżywającym istne katharsis śpiewając piosenkę o narzeczonej tak grubej, że poci się majonezem...
Nolan Kingston - Furiousman zagrał hackerem, króry pół sesji wysyłał Klaunom memy, a drugie pół hackował automat z apteczkami...
    
Drodzy czytelnicy tygodnika „Kanał”,
   
historia, którą Wam przedstawię wydarzyła się naprawdę, a miała miejsce w sobotnie popołudnie. Zdesperowani i rozczarowani fiaskiem negocjacji z Clickiem postanowiliśmy odwiedzić siedzibę tajemniczych Klaunów Kanibali, jednak z powodu miernej wiarygodności znalezionych w sieci informacji (chyba nikt w tych czasach nie je ludzi!), postawiliśmy na ostrożność. Próba kontaktu z tymi szaleńcami doprowadziła do ciekawej wymiany memów! Jeśli jesteście ciekawi, wejdźcie sobie na ich stronę internetową („Kiedy robisz żart, ale policja nie rozumie”). Niestety, mimo zainteresowania z ich strony, nie udało nam się nawiązać współpracy handlowej z powodu braku porozumienia na płaszczyźnie czysto finansowej. Jednym słowem okazali się tanim plebsem. Później było to powodem do drwin całego miasta… ale o tym później. 
    
Stwierdziłam, że jedynym lekarstwem na naszą bezradność na drodze po miliony jest karaoke.  Wieczorem wyciągnęłam chłopaków na miasto, żeby zmienić trochę smętny klimat i tak trafiliśmy do świetnej miejscówki. Polecam! 
   
W tym momencie zaczyna się właściwa historia o uratowanej przyjaźni sprzed lat.
   
Wchodząc do knajpy, mój wzrok natychmiast spoczął na niej. Stacey stała na scenie piękna, wolna a przede wszystkim totalnie pijana. W dodatku z jej ust wydobywały się niepokojące dźwięki imitujące śpiew w stylu „Amazing Grace” do syntetycznej muzyki wydzierającej się ze starych głośników. Nie była sama. Towarzyszyła jej grupka znajomych z branży porno, a dokładniej mówiąc z produkcji o jednorożcu i tęczy. 
  
Podeszliśmy do nich, chociaż czułam, że atmosfera może być nieco… ciężka. Przyczyna tego leżała po mojej stronie, a sięgała tak zwanych starych czasów. 
   
Pewnego razu, gdy karmiłam uzależnienie Stacey sprzedając jej dragi, przyłapały ją siostry zakonu, do którego należała. Wyleciała na bruk, a po tym chciała mnie już tylko zabić. 
   
Wracając do soboty, to Kassiusowi wpadła w oko Shawna (wcieliła się w jedną z głównych postaci pornola – Tęczę). Jedyne, co z tego wynikło to kieliszek rozlanego alkoholu na twarzy naszego amanta. Nie tracąc jednak ducha postanowił tym razem zaimponować Stacey, licząc na to, że może zainteresuje się wynalazkiem Nolana. Drąc się: „GRUBA kasa, GRUBA… GRUBA”, omyłkowo zgłosił się do konkursu wokalnego z piosenką „Moja gruba, gruba narzeczona”. Zmuszony przez małego, latającego droida, który za próbę oporu raził go prądem, wyszedł na scenę i zaczął swój występ, co chyba wywołało u niego serię nieszczęśliwych wspomnień, bo na jego twarzy zalśniła gruba łza.
  
W tym czasie Nolan pociągnął za język barmana. Okazało się, że na Uniwersytecie trwają nieetyczne próby filtrowania powietrza za pomocą mutantów (Uwierzycie?). 
   
Ja natomiast postanowiłam zabłysnąć swoim talentem wokalnym i zaśpiewać dedykowaną piosenkę dla mojej przyjaciółki. Mój głos sprawił, że znowu uwierzyła w przyjaźń, miłość, ludobójstwo i postanowiła mi wybaczyć! Brzmi to dla Was niewiarygodnie? To znaczy, że nie słyszeliście mojego fenomenalnego głosu! 
    
Najważniejsze w tej historii jest to, że udało nam się pogodzić i mamy szansę odbudować naszą relację. Mamy nawet plan, żeby wspólnie zarobić miliony, a żeby go omówić spotykamy się w poniedziałek!!! 
    
Jest jeszcze jedna rzecz, o której już wspomniałam. Klauni Kanibale zostali publicznie ośmieszeni na telebimach całego miasta, co zobaczyliśmy wracając do domów. Zaniepokojony Nolan postanowił dowiedzieć się, kto za tym stoi. Podłączył się do sieci i podjął cyfrowy trop sprawcy. Dzięki jego zdolnościom hackerskim dowiedzieliśmy, że to sprawka Terminal Strom oraz otrzymaliśmy po dwa zestawy ratunkowe. Jak? Lepiej nie pytajcie… 
    
Na koniec dodam, że warto próbować. Próbować śpiewać, hackować i ratować przyjaźnie. Tym optymistycznym akcentem żegnam się ja, czyli Licho.
    
Cześć!
   
PS Zainteresowanych kupnem nowych technologii informatycznych proszę o kontakt.
     
      
Okiem sędziego:
Druga sesja cierpiała na tę samą przypadłość co druga sesja wcześniej zaoranej kampanii. Rzuty po prostu nie szły. Kostka tak/nie była zdeterminowana, by na każde zadane jej pytanie odpowiedzieć "nope". Rzuty na reakcję napotkanych NPCów nie wspinały się nigdy powyżej "wrogość". W pewnych aspektach obecna drużyna miała dużo gorzej niż poprzednia - tam po umiarkowanej reakcji "egoizm" gracze się wycofywali - tu podjęli wszelkie możliwe starania (od nerd-rageowania do śpiewania na scenie) by zastany stan zmienić. Ostatecznie atmosferę udało się ocieplić, co pokazuje jak całokształt rozgrywki sandboxa zależy od przygotowań i ukształtowania sobie przez graczy okoliczności. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
   
Zestaw tabel "Augmented Reality" jest świetny. Tutaj był odpowiedzialny za kilka kluczowych momentów sesji. Kiedy Nolan zapytał, czy w tym świecie jest jakiś odpowiednik Facebooka, rzut w tabeli "Social Media" ze strony 38 doprowadził do komunikowania się z gangiem poprzez memy i animowane gify. W momencie wejścia drużyny do baru karaoke rzut na tabelę "Sonic Youth" z tej samej strony wskazał na gatunek muzyczny (stąd "Amazing Grace" do podkładu z dubstepu - wyszło "maszynowy soul dub"). Kiedy vid-bill-boardy reklamowe w mieście zostały shackowane i Nolan, chcąc sprawdzić co się dzieje, szukał najbliższego punktu wpięcia do sieci - tabela "Hackable Assets" z tylnej okładki wskazała automat sprzedający kitle, apteczki i zestawy pierwszej pomocy ("Wearable Meds Dispenser"). Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że akcesoria odzieżowe o zastosowaniu medycznym to na przykład koszulka z monitorem serca, zegarek na rękę spawdzający poziom cukru, czy naszyjnik aplikujący nikotynę wspomagając rzucanie palenia, więc z lekkim zaskoczeniem stwierdziłem że to taki automat, gdzie zamiast Snickersów można kupić kitle lekarskie... Zaskakująco dobrze wpasowało się to w klimat miasta z powszechnym dostępem do broni i ciągłymi zamieszkami - to, że na co drugim narożniku jest automat wypluwający zestawy pierwszej pomocy ma po prostu sens.
     
Futu zdała test na kontakty, co oznaczało, że w barze pojawi się ktoś znajomy - stąd fixerka Stacy. Niestety sam fakt, że kogoś zna, nie znaczy, że ta osoba będzie chętna do pomocy. Reakcja wyszła niestety wroga. Zadałem sobie (a właściwie tabeli abstraktów) pytanie "za co ona jej tak nie cierpi?". Wyszło "złomiarz, modli się, uczelnia, wolność". Stacy miała wylosowaną dużo wcześniej z "Augmented Reality" przeszłość - była byłą gwiazdą porno, byłą zakonnicą, byłą gangerką, a obecnie sprzedaje używane samochody. Abstrakt pomógł mi ustalić od jak dawna Ustri zna Stacy i co stało się kością niezgody - to przez Ustri wyrzucili ją z zakonu. Resztę dopowiedziała Futu...
    
Wyłoniło się kilka wątków i choć gracze traktują sprzedaż oprogramowania jako swój flagowy projekt (cytując gracza: "wypadałoby ten quest zrobić na sześć gwiazdek"), to szukają też innych okazji do zarobku. Patrząc na raport można stwierdzić, że na sesji w zasadzie nic się nie działo i to prawda - drużyna rozegrała w zasadzie jedno popołudnie, które spędziła na przeglądaniu internetu i nasiadówce w barze - ale sam świat dużo zyskał na kolorycie i bogactwie - pojawili się nowi bohaterowie niezależni, frakcje, korporacje. Z rzutów wyszło, że bar karaoke to buda sklecona pod estakadą - a samo już istnienie estakady zwraca uwagę na wertykalność miasta - dół to slumsy, góra należy do wielkiego biznesu. Do tego krótka wizyta w cyberprzestrzeń. Coraz mocniej czuć klimaty cyberpunka i sesja przestaje przypominać genericowy modern.



Ilustracją do dzisiejszej notki jest obraz "Appropriation of Lady with an Ermine" (akryl), 
który możecie nabyć drogą kupna za kwotę 440 dolarów tutaj.

niedziela, 15 października 2017

Do dwóch cyberpunków sztuka...

Po tym jak ostatnia kampania zakończyła się fiaskiem, a bezczelne zachowanie graczy zagotowało mi krew w żyłach, postanowiłem spróbować jeszcze raz... Podobno definicja szaleństwa to powtarzanie tego samego i oczekiwanie różnych rezultatów, nim jednak ktoś posądzi mnie o masochizm dodam, iż tym razem puściłem wici do zaufanych graczy, z którymi miałem przyjemność zagrać wcześniej.
 
Kampania sandboxowa w klimatach cyberpunkowych wciąż wydaje się być ciekawym pomysłem i bardzo chcę zobaczyć jak zadziała w praktyce. Upewniłem się, że gracze zrozumieli główne założenia wolnej rozgrywki, a ponieważ mam do nich zaufanie, wiem, że wszelkie wątpliwości i nieporozumienia zostaną rozstrzygnięte niezwłocznie w szczerej rozmowie. W gruncie rzeczy to wciąż jest eksperyment, więc wszelka informacja zwrotna jest wartościowa. Nigdy więcej "Zbyszków", którzy twierdzą, że wszystko jest jasne, a potem są zaskoczeni brakiem muzyki na sesji i zamiast przyznać się, że nie ogarniają unikają mnie i wszystkich ludzi, którzy mogli mieć jakąkolwiek styczność z sesją...
   
Korzystając z dodatku [the_sprawl] wylosowaliśmy całkiem nowe miasto. Tym razem obyło się bez skrajności - wyniki były raczej wypośrodkowane - co zresztą przedstawia poniższa grafika...
 

   
Dramatis Personae:

Ustri "Licho" - Futu wcieliła się w trudniącą się drobnym handlem, wygadaną osóbkę z koneksjami i (jak się okazało) długami...
Kassius Steen - Exozone zagrał byłym żołnierzem korporacji gastronomicznej wygryzionej z rynku przez budkę z hotdogami po kilku nietrafionych inwestycjach...
Nolan Kingston - Furiousman zagrał hackerem squatującym nielegalnie w wilgotnej piwnicy będącego w remoncie centrum rozgrywki...
 
Na etapie tworzenia drużyny zwracałem szczególną uwagę, by miała ona charakter i motywację do wspólnego działania. Gracze stwierdzili, że ich celem jest to, że "chcą się wzbogacić"... Nie będę ukrywał - byłem zaniepokojony. To słaba motywacja, w dodatku mało pomysłowa w porównaniu z poprzednią drużyną, która postawiła sobie za cel walkę o prawa robotów. Okazało się, że byłem w błędzie - geniusz tkwi w prostocie. Tak jak temat walki o prawa maszyn nie pojawił się nigdy więcej po stworzeniu postaci - tak chęć wzbogacenia się nie dość, że ustawiła pierwszą scenę to jeszcze konsekwentnie towarzyszyła graczom przez całą sesję.
   
Przygoda rozpoczęła się w wilgotnej, zatęchłej piwnicy centrum rozrywki, gdzie grupa znajomych zastanawiała się jak zarobić na najnowszym wynalazku Nolana (oprogramowanie do celowników optycznych poprawiające... cóż... celność). Ustri przypomniała sobie o swoim kontakcie w korporacji LUCYA. Szybkie wyszukiwanie w sieci ujawniło, że Brian Thomson jest tam jednym z księgowych. Po wymianie kilku maili ochoczo zgodził się na spotkanie.
 
Bar Pod Jeleniem był zatłoczony, zadymiony i pełen ludzi, którym Ustri wisiała pieniądze. Kiedy w końcu pojawił się Brian, oczywistym się stało, że bardziej zainteresowany był nią samą niż tym co miała do sprzedania. Obiecał, że pogada z działem technicznym o zaprosił ją na kolację.
 
Mając poważne wątpliwości co do intencji Briana ekipa rozważała alternatywy - sprzedać technologię lokalnemu gangowi Klaunów Kanibali czy skontaktować się z Johnem Clickiem, potkanym w barze typem, któremu Ustri wisiała kasę.
 
Wyszukiwanie informacji w sieci na temat Johna Clicka nie przyniosło żadnych rezultatów. Co więcej - facet zachowywał się dość paranoicznie i kazał przyjść Ustri samej. Nie posłuchała. Click się nie pojawił...
 
Sesja zakończyła się poszukiwaniem miejscówki, w której przebywa gang Klaunów Kanibali.
 
Okiem sędziego.
 
Na początku sesji dostałem mikro ataku paniki. Rozpoczynanie sesji, zdaniem mojego znajomego, jest moim najsłabszym punktem. Podręcznik systemu z nurtu OSR "Other Dust" doradza by kampanię sandboxową rozpocząć od liniowej przygody, która ustawi relację BG z kilkoma kluczowymi eNPeCami i zapozna ich ze światem. Po stworzeniu losowego miasta i postaci miałem w głowie pustkę. Gracze stwierdzili, że Nolan właśnie coś wynalazł i chcą na tym zarobić. Wypadło "6" na rzucie na "Tech Nerd", więc czemu nie...
 
Na początku byłem nieco zaniepokojony zapędami Futu w budowaniu świata. Zaczęła do niego wprowadzać eNPeCów i korporacje. Szybki rzut "kością, która mówi czy coś jest prawdą, ale z jakiegoś powodu nie nazwę jej wyrocznią" potwierdził jej wersję wydarzeń, więc stwierdziłem "czemu nie". Zadziałało całkiem nieźle i w sumie nie powinno się zbyt uważnie przyglądać uzębieniu darowanego konia, choć nie mogę pozbyć się wrażenia, że przez to sesja dryfowała w stronę indiasowego freeforma niż koszernego oldschoola...
 
Fascynacja eNPeCa postacią Futu wynikła z rzutu na tabelę reakcji (wypadła dosłownie "fascynacja") i prowadziła do wielu komicznych sytuacji na sesji.
 
System [digital_shades] zbudowany jest trochę jak FU, co oznacza że rzuty dają wyniki na spektrum od "nie udało się i w dodatku konsekwencje zrujnują ci życie" do "nie dość, że udało ci się umyć zęby to jeszcze wygrałeś w totka" - pojawienie się w barze Johna Clicka, któremu Ustri wisiała pieniądze wynikała właśnie z jednego z nieudanych rzutów. Kilka kolejnych nieudanych rzutów na spostrzegawczość w czasie tej sesji było trochę jak dowcip-bumerang i kończyło się komentarzem "nie powinniśmy pić tej fioletowej wódki"... Futu stwierdziła, że w tym systemie strach się rozglądać, bo jeszcze spotyka się kogoś komu wisi się pieniądze.
 
Furiousmanowi nie udał się rzut na wyszukiwanie informacji o Clicku (nic dziwnego, skoro nazywał go Don Clickiem) i w efekcie Click dowiedział się, że ktoś węszy na jego temat. To w połączeniu z totalnie zwalonym rzutem na spostrzegawczość Kassiusa przez który nie zauważył przydupasów Johna, którzy przeczesywali teren (wszyscy winili fioletową wódkę) sprawiło, że nie stawił się na miejscu spotkania i do transakcji nie doszło.
 
W czasie pierwszej przerwy jeden z graczy powiedział "gramy godzinę i już zrobiliśmy więcej niż ostatnio przez całą kampanię"...


.