Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


sobota, 21 kwietnia 2018

W lesie nikt nie usłyszy twego krzyku...

Wiele księżyców przeminęło od czasu ostatniej sesji dedeczków, a ponieważ za pół godziny idę na kolejną, to wypadałoby w końcu spisać wydarzenia z jej przebiegu. Inaczej gracze nie będą w ogóle pamiętać "kim jesteśmy, dokąd zmierzamy".
   
Na tym etapie raportów już nawet nie ma sensu powtarzać, że to, co się dzieje, nijak się ma do scenariusza i przebiegu przygody, który autor w swej naiwności założył.
 
Poprzednia sesja zakończyła się na oględzinach zwłok Sigismonda - kilkuletniego wnuka seniora rodu Kalimarów. Czarodziej nie był w stanie znaleźć żadnych śladów działań magicznych, ale dodatkowe oględziny zwłok konia, który również padł, ujawniły pewne cechy wspólne - zmianę koloru języka i oczu, czy pożółkłe, blade plamy na skórze. To w połączeniu ze znalezionymi w stajennych boksach dziwnie oleistymi jabłkami oraz poplamioną skrzynką nasunęło bohaterom wniosek, iż dziecko zostało otrute. Dokładnie sprawdzili wszystkie pozostałe warzywa i owoce dostarczone tego dnia, ale nie znaleźli nic podejrzanego.
 

Homoerotyczne elfy...
 
Scenariusz zakłada, że bohaterowie skupią się na tropieniu do okoła dwóch gospodarstw należących do zwaśnionych ranczerów, przepytają każdego członka rodziny i ostatecznie zauważą dziwne zachowanie siedmioletniego Glina Farina... Tia... Nic z tych rzeczy!
 
Ciężko ich winić. Ślady na skrzynce nakierowały ich na dostawcę warzyw (gburowatego woźnicę imieniem Arnos), więc podążyli tym tropem. Cały ten wątek jak i ich świeża znajomość z gospodarzem Glabrem były jedną wielką improwizacją. Ostatecznie wątek ranczerów nie został w ogóle rozwinięty, a do stojącego za wszystkim orczego szamana (Eye of Gruumsh) dotarli za pośrednictwem poznanych na wcześniejszej sesji bandytów. Zatrudnieni przyboczni (w tym wspominane wcześniej homoerotyczne elfy) zrobili z wrogów miazgę. Trochę pomógł fakt, że szamanowi beznadziejnie szły rzuty i nie odpalił żadnej ze swoich najpotężniejszych zdolności. Po dwóch czy trzech turach został też unieruchomiony w żelaznym uścisku drużynowego woja i stał się chłopcem do bicia. Drużyna wzięła go żywcem, celem dostarczenia do czarodzieja Orina i przesłuchania...
   

Powiedzmy sobie szczerze - nie miał szans...
 
Mistrz Orin znał się na przesłuchaniach. Na miejscu dowiedzieli się od sponiewieranego silnymi czarami i serum prawdy orka o zauroczeniu chłopca i nakłonieniu go do zatrucia studni na ranczu Kalimarów...


.