Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


środa, 24 lutego 2016

Antropomorficzne zwierzęta w RPG...

Antropomorficzny - z greki άνθρωπος (anthrōpos) czyli „ludzki” oraz μορφή (morphē) czyli "kształt".
 
Staram się ze wszystkich sił walczyć sam ze sobą i nie rozpocząć tej notki swoim zwyczajowym zwrotem... Poważnie... Dlaczego wszystkie moje notki muszą się rozpoczynać od nie dość, że oklepanego to na dodatek mało precyzyjnego "jakiś czas temu", "swego czasu", "ostatnio"? Przelećcie po nagłówkach... To jakaś choroba normalnie.
 
The Gentleman Gamer dwa tygodnie temu zamieścił na serwisie youtube (mimo wcześniejszej deklaracji, że z nagraniami skończył) film przerywający na chwilę jego emeryturę. Ze swojej decyzji tłumaczy się już w pierwszych minutach - otóż nie chciał już nagrywać, ale musiał "przerwać milczenie" z powodu ekscytacji, która w nim wzrastała na myśl o zbliżającej się publikacji pewnej gry. Cały film jest wywiadem z Eddym Webbem (znanym w środowisku RPGowym głównie jako autor licznych treści w podręcznikach "World of Darkness") na temat jego nowej gry RPG pod tytułem "Pugmire".
 
Zainteresowanych odsyłam oczywiście do trwającego lekko ponad dwie godziny wywiadu, sam przytoczę jedynie kilka podstawowych założeń. Gra jest heroicznym fantasy z lekkim postapokaliptycznym smaczkiem. Cywilizacja ludzi upadła, a sami jej twórcy zniknęli. Nie wiadomo jak i dlaczego, nie wnikajcie... Minęło wiele setek lat, w czasie których zwierzęta przeszły coś w rodzaju ewolucji, wykształciły inteligencję i stworzyły cywilizację. Obecnie są mniej więcej na poziomie technologicznym średniowiecza. Ludzie są wciąż żywi w ich wspomnieniach, lecz po tak długim czasie wspomnienie to jest wykrzywione - mówi się o nich jak o bogach przekazując pamięć w opowieściach będących mitami i przykazaniami. Gracze wcielają się w humanoidalne psy, których głównym zadaniem (jako potomków w prostej linii najbardziej lojalnych towarzyszy człowieka) jest odnajdywanie artefaktów pozostawionych przez "Przedwiecznych" i studiowanie ich zwyczajów będących świętymi przykazaniami dla nowego świata.
 
"Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii." - Arthur C. Clarke
 
W grze pojawia się też magia, lecz między wierszami można wyczytać, że magowie to nikt inny jak badacze starożytnych technologii. "Badacze", to może zbyt doniosłe określenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że podstawową metodą tych "badań" jest "na macanego". Przy średniowiecznym poziomie zaawansowania technologicznego nie może być mowy o badaniach metodą inżynieryjną czy inżynierii wstecznej (rozkładasz na części i próbujesz złożyć ponownie duplikując efekt działania danego urządzenia). Każdy nowy artefakt to możliwość poznania kolejnych tajemnych sztuk za naciśnięciem guzika... Różdżka ciepłych prądów powietrznych nie jest zatem niczym innym, jak zwykłą suszarką do włosów, lecz psy i tak będą ją otaczać boską niemal czcią. Wraz ze wzrostem poziomów wzrasta też zrozumienie danych urządzeń co daje dostęp do kolejnych ich funkcji. Gra zatem rozwiązuje sytuacje z kampanii przesyconych magicznymi przedmiotami, gdzie wyrzucasz do śmietnika gadający miecz +1 bo znalazłeś miecz vorpalny +3 - przedmioty stają się potężniejsze wraz z rozwojem bohatera. Jest to także zgrabnie uzasadnione fabularnie - artefakty pozostawione przez ludzi to świętość i po prostu nie wypada ich wyrzucić.
 
Gra spotkała się z zaskakująco ciepłym przyjęciem na zachodzie. Pomijam fakt, że The Gentleman Gamer wyszedł z cienia, by o niej opowiedzieć, czy nagrać sesję. Do słów samego autora gry opisującego zainteresowanie i dziesiątki adresowanych do niego pytań też podchodzę z dystansem... W końcu Artur Szyndler w udzielonym dla podcastu 3d6 wywiadzie też twierdził, że jego "Saga o Katanie" została ciepło przyjęta i krytykują ją jedynie ci, którzy nie doczytali do końca, a (pomijając mniej lub bardziej skrajne opinie RPGowego fandomu) recenzje w internecie mówią coś zgoła innego... Ale już ilość pytań zadawanych przez widzów kanału oraz fakt, że na Kickstarterze dziesięciokrotnie przekroczyła minimalny próg ufundowania i to na dwa tygodnie przed końcem zbiórki już o czymś świadczy...
 
I tu pojawiają się u mnie kolejne wątpliwości. Jestem sceptyczny w kwestii tego, czy ta gra przyjęłaby się na polskim rynku. W końcu także popularna na zachodzie, oparta na bajecznej twórczości genialnego amerykańskiego grafika komiksowego Davida Petersena, grywalna i oparta o silnik obiektywnie dobrej gry "Burning Wheel" gra "Mouse Guard" nie pojawia się jakoś często w RPGowych dyskusjach... Do tego stopnia, że Gacoperz podsumował swoją recenzję systemu następującymi słowami:

"[...] jest to dobra gra, pięknie wydana, niestety niedostępna na rodzimym rynku i nie posiadająca naszej wersji językowej. Jest też stosunkowo kosztowna: $35 za podręcznik i $55 za wersję pudełkową, ale moim zdaniem warta swojej ceny. No chyba, że jesteś jedną z tych osób, które z zaskoczeniem stwierdzą 'Ale moment, to naprawdę jest o myszach?'"

Mam też porównanie ze swojego ogródka. Tłumaczona przeze mnie gra "Mecha Myszy" nie może co prawda nawet stawać do zawodów w tej samej kategorii co rozbudowane "Pugmire" (mimo zbliżonej tematyki), ale poświęcone tej grze notki blogowe konsekwentnie ustanawiały kolejne rekordy ilości wyświetleń... w kategorii "najrzadziej odwiedzane".

Ciężko mi się do tego odnieść i tym bardziej ciężko mi spekulować co do przyczyn takiego stanu rzeczy. Czy zachodni odbiorca ma większy budżet i zasoby czasowe na kultywowanie hobby? Czy zachodni rynek RPGowy jest bardziej chłonny? Chyba tak, biorąc pod uwagę ile osób posługuje się językiem angielskim chociażby... Czy może różnica jest w podejściu do sesji? Czy gracze zachodni podchodzą do RPGów bardziej na zasadzie planszówki ("w tym tygodniu zagramy w to, podręcznik może leżeć na stole to będziemy sprawdzać co i jak...")? Mam wrażenie, że w Polsce zakorzenił się raczej styl gry opierający się na szlifowaniu do perfekcji (lub do znudzenia, zależy jak patrzeć) jednego tytułu, a początkujący gracze za punkt honoru poczytują sobie idealne i bezbłędne przygotowanie do pierwszej sesji...
 
Jedno wiem na pewno. "Pugmire" brzmi ciekawie i osobiście chętnie bym zagrał...



.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz