Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


środa, 2 grudnia 2015

Mam znajomości w półświatku...

Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego – w błędzie trwać. Żyć – to myśleć.
Marek Tulliusz Cyceron (106 r. p.n.e. - 43 r.  p.n.e.)
Każdy MG popełnia błędy. Niezależnie od stażu, ilości rozegranych sesji, ilości opanowanych systemów - prędzej czy później strzeli jakąś gafę. Sesja nie jest rozgrywana "z kartki", według skryptu, zgodnie z wcześniej ustalonym algorytmem. Przy niezliczonej ilości kombinacji wątków, graczy, settingów i mechanik nie da się uniknąć potknięć. Nikt nie napisze poradnika "uważajcie na ten moment". Kombinacji jest zbyt wiele. Ważne, żeby wyciągać wnioski...

Pamiętam jak dwa lata temu prowadziłem sesję Neuroshimy. Jedna z postaci pochodziła z Nowego Jorku w dodatku biorąc pod uwagę jej profesję (Spec) i cechy, oczywistym było, że studiowała na uniwersytecie. Gracz zresztą sam to zaznaczał w historii postaci. Co więcej spec miał znajomego - totalnie zblazowanego wiecznego studenta imieniem Świstak. I nie mam tu na myśli wydumanego kumpla w historii postaci, gdzieś w piątej linijce trzeciego akapitu na czwartej stronie kilkudziesięciostronicowej historii postaci. O nie! Legalnie zakupionego za punkty w czasie tworzenia postaci zgodnie z mechaniką Neuroshimy. Innymi słowy gracz coś poświęcił, żeby stworzyć sobie kumpla-ćpuna z akademika. Kiedy jednak przy okazji wizyty w mieście chciał go odwiedzić i wypytać zaufane źródło o pewne plotki - pozbawiłem go tej możliwości. NPCa tam nie było, zastąpiłem go innym zblazowanym studenciakiem, który był identyczny jak ten stworzony przez kolegę, tyle że różnił się imieniem. Zamiast całować gracza po rękach, że dał mi tak świetny pretekst do przekazania kilku ważnych z punktu widzenia scenariusza informacji, okradłem go z przysługujących mu jak psu zupa profitów wykupionych uprzednio za mechaniczne punkty bo bałem się utracić kontrolę nad tym małym wycinkiem fikcyjnej rzeczywistości.

Jak mawiają nasi przyjaciele zza wielkiej wody - kutasowy ruch.

Kilka dni temu prowadziłem sesję. Wydawało mi się, że przedstawiłem koncepcję świata klarownie i przejrzyście. Pozostali gracze przyjęli ją bez zgrzytów. Wcielali się w elitarne jednostki wojskowego oddziału do zadań specjalnych w społeczeństwie, w którym honor jest wszystkim a utrata twarzy i dobrego imienia jest losem gorszym niż śmierć. Najlepszych spośród najlepszych. Kaganek oświaty. Ostatnią deskę ratunku i pierwszą linię obrony. Latarnię przyświecającą współczesnej cywilizacji...

Jeden z graczy zapytany o przeszłość swojej postaci stwierdził że imał się różnych prac dorywczych. Nie zwróciłem na to większej uwagi, choć coś mi nie pasowało. Elitarny oddział - a gościu twierdzi, że zanim go zwerbowano dorabiał na umowach śmieciówkach... Mniejsza z tym. Sesja się toczy. Popełniono przestępstwo zagrażające całemu miastu - taki akt sabotażu zapasów żywności i żelaznych racji przyjmijmy dla uproszczenia. I wtedy gracz wyskakuje z tekstem, że z czasów jak dorabiał - nie wszystkie roboty były do końca krystalicznie uczciwe, więc ma kilku znajomych w półświatku, których weźmie na spytki.

Jak powiedział tak uczynił. Nie byłem zachwycony. Szczerze mówiąc każda komórka mojego jestestwa podniosła protest. Po pierwsze jeszcze pięć minut wcześniej nawet nie zastanawiałem się nad tym, czy w tym świecie występuje drobna przestępczość (z pominięciem ataku terrorystycznego na zapasy żywności - ale jego raczej nie zaliczałem do drobnej przestępczości tylko do perwersyjnego działania, które miało zakończyć się tym, że gracze rozszarpią winnych na strzępy). Po drugie - wspominałem jak powszechnie szanowaną grupą społeczną są postacie graczy i jak stawiane są za wzór cnót w danych realiach. Po trzecie - zdemaskowanie postaci gracza mogłoby się skończyć plamą na honorze, co kompletnie zaburza koncepcję świata i nie wiem czy byłaby możliwa dalsza gra tą postacią. Z drugiej strony wciąż miałem w pamięci tamto Neuroshimowe fiasko i nie chcąc zaborczo strzec kontroli nad światem nie przeszkodziłem graczowi w realizacji pomysłów jego postaci. Poszedł w cywilu zadać kilka pytań pewnemu szemranemu typowi. Zarządziłem test i mechanika wykazała "sukces, ale z pomniejszym kosztem" - uznałem, że uzyska wymagane informacje, ale jego "kolega" zostanie zauważony, rozpoznany i zgarnięty przez przypadkowy patrol policji.

W tym momencie gracz wykazał się nie tylko nieznajomością realiów (które przecież wytłumaczyłem na początku sesji) ale też i mechaniki. Chciał przeszkodzić policji, czyli de facto anulować koszt odniesionego sukcesu. Zaczęły się przepychanki z policją. Wylądował w areszcie. Na chwilę obecną nie wiem czy ta postać jest jeszcze grywalna.

Nie tak dawno w notce poświęconej ogłoszeniom rekrutacyjnym podkreślałem jak ważne jest upewnienie się, że na pewno wszyscy gracze wiedzą w co grają. Tym razem nie w tym tkwił sęk. Gracz na siłę starał się być "oryginalny" a ja nie sprostowałem jego skrzywionej wizji tego jak kreowana przez niego postać pasuje do realiów. Ale także i w tym nie tkwi sęk...

Popełniamy błędy kiedy gramy i kiedy prowadzimy. Czasami nawet robi się nam głupio, gdy sobie je przypomnimy. Na błędach trzeba się uczyć, by nie trwać w uporze głupców. Trzeba tylko uważać, by nie przegiąć w drugą stronę...


.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz