Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


niedziela, 15 maja 2016

+18 do Charyzmy...

Tytuł dzisiejszej notki może brzmieć znajomo. Wieki temu nagrywałem RPGową pogadankę w formie podcastu pod tym samym tytułem. Nie widzę sensu powtarzać całości, skupię się jedynie na meritum.
 
Załóżmy czysto hipotetycznie, że jest sobie dwóch graczy - hipotetyczny Stefan i hipotetyczny Zdzichu. Hipotetyczny MG prowadząc hipotetyczną sesję stawia przed drużyną przeszkodę w postaci funkcjonariusza straży miejskiej, będącego służbistą jakich mało, który zadusiłby własną matkę poduszką, gdyby tylko tak mówiły paragrafy. Ów (hipotetyczny oczywiście) strażnik broni im wstępu do miasta, albowiem wyraźnie stoi - po zmierzchu bramy miasta mają pozostać zamknięte. Stefan deklaruje akcję:
 
*Stefan wstaje z krzesła, chwyta stojącą na stole butelkę po Pepsi i lekko chwiejnym krokiem podchodzi do MG obejmując go w parach spoufałym i szerokim gestem. Zmieniając głos przemawia*
Stefan: Ależ panie władzo! Panu to się należy szacunek! Bo ja wiem, pierwsza linia obrony przed potwornościami tego świata i to wszystko za marne kilka szylingów! Ja bym już dawno was, panie władzo, awansował... Conajmniej na generała! Kapitan was, panie władzo, nie docenia. Stawacie tu po zimnicy i rozkaz był nie wpuszczać - nie wpuszczacie. Sami marzniecie, ale nie wpuszczacie! A ja mamże tu antałek dobrej krasnoludzkiej pieprzówki co gości, hik, znaczy kości rozgrzewa! Ze mną się pan, władzo, nie napije? Rozgrzejcie się! Ale co tak... ze mną się nie napijecie, no co? A wejdźmyż na pięć minutek usiądźmy w budce strażnicy co by się napić...
   
A teraz sytuacja druga. Gdyby Stefan był w kiblu ciężko przeżywając hipotetyczne nachosy serwowane w trakcie hipotetycznej sesji, Zdzichu mógłby zareagować inaczej:
 
MG: Co robisz?
Zdzichu *niezorientowany w temacie*: ...eee... Co?
MG: No, strażnik. Nie chce was wpuścić. Co robisz?
Zdzichu: eee... Więc ten. Nie chce nas wpuścić, tak? *chwile stęka przeglądając notatki* Więc teges... Strażniku Marcusie...
MG: On nie ma na imię Marcus.
Zdzichu: A jak?
MG: Maximus.
Zdzichu: Strażniku Maximusie! Więc jest taka sprawa... Znaczy... Ten... To ja go przekonuję żeby nas wpuścił. *jeszcze trochę szperania w notatkach* Bo ten... my jego koledze ze straży przyprowadziliśmy tego poszukiwanego, no... jak mu tam było... No te trzy sesje temu...
 
Któremu z graczy udało się przekonać strażnika by wpuścił drużynę do miasta? Jeśli stwierdziliście, że pierwszemu to jesteście w błędzie. Jeśli stwierdziliście, że drugiemu to także jesteście w błędzie, jakkolwiek hipotetyczny Zdzichu w zasadzie zasłużył na jakieś mniej lub bardziej znaczące dodatnie modyfikatory za przywołanie niedawno wyświadczonej przysługi i znajomości wśród strażników.
 
Odpowiedź (żenujące jest to, że dla niektórych na podchwytliwą i nieoczywistą zagadkę) brzmi - przekonywanie strażnika wyszło lepiej temu graczowi, który lepiej rzucił na charyzmę/dyplomację/przekonywanie/czy jakkolwiek nazywa się adekwatna umiejętność w hipotetycznym systemie. To co gracz przy stole wyprawia nie ma żadnego wpływu na grę. Liczą się deklaracje, zdolności postaci i ślepy los. Odgrywanie - jakkolwiek na wielu sesjach mile widziane - jest jedynie estetycznym ozdobnikiem, który gracz stosuje by samemu zwiększyć swoją własną immersję i zadowolenie z rozgrywki. Nie wszyscy są jednak ekstrawertykami, którym z łatwością przychodzi deklarowanie w pierwszej osobie. Niektórzy nigdy nie przestaną się dystansować i deklarować w trzeciej osobie. Podręcznik z zasadami gry leży na stole po to, by zagwarantować, że zarówno ci pierwsi jak i drudzy będą bez dyskryminacji czerpać równą satysfakcję z rozgrywki.
 
Spójrzmy też na to z drugiej strony. Czy pięknie opisany manewr szermierczy w czasie walki, albo - pojedźmy po bandzie, czemu nie... - wykonane przez gracza będącego zawodowym sportowcem demonstracje akrobatyczne, zwalniają z wykonania rzutu w walce? Czy jeśli chłopak studiujący materiałoznawstwo/metalurgię/czynnie działający w kole historii średniowiecznej pół sesji opowiada o tym jak dobierał metale i wykuwał swój miecz, to nagle nie będzie musiał wykonywać rzutów w walce, albo jego broń stanie się nagle +1? Nie sądzę... Z doświadczenia wiem, że Mistrzowie Gry znacznie mniej skorzy są do pójścia na rękę bohaterów graczy w scenach walki, niż w scenach konfliktów społecznych. Tylko pytanie - dlaczego? Przecież te same punkty były wydawane na dopakowanie umiejętności walki, co na dopakowanie umiejętności społecznych. Jeśli "płomienne przemowy gracza przy stole" będą zwalniały z rzutu, gracz który poświęcił swoje zdolności bojowe by być "mocnym w gębie" będzie poszkodowany. W walce częściej będzie go spotykać porażka, ale w sytuacjach "towarzyskich" będzie miał takie same szanse, co kolega który wpakował tyle punktów w zdolności bojowe, że kupa łajna na poboczu ma większą charyzmę...
 
To z kolei prowadzi do munchkinowych patologii polegających na tym, że wszystko ładuje się w walkę, bo przecież żeby kogoś przekonać wystarczy "ładnie zagadać do MG". Łażą potem takie przychlasty o ogładzie upośledzonej miotły z wierzbowych witek po świecie prawiący płomienne przemowy niczym pierwszorzędni wieszcze... Ale to temat, którego nie zamierzam dziś rozwijać.
 
W związku z wszystkim co napisałem powyżej, uważam za niezwykle irytujące, kiedy w publikowanych w Internecie szumnie nazwanych "Listami X błędów MG" poradnikach pojawia się następujący kwiatek:
 
"Gracz wygłasza płomienną mowę – każesz mu rzucać. Ze szczegółami opisuje jak wkrada się do posiadłości – karzesz mu rzucać. Zią – daj mu chociaż dobry modyfikator :)"
 
Nie Zią. Nie i koniec. Ja mogę płomiennie opisać jak wygląda operacja transplantacji serca po tym jak naczytam się Wikipedii i naoglądam Doctora House'a... Co nie zmienia faktu, że na swojej matce nie dałbyś mi operować, bo jestem budowlańcem, a nie cholernym chirurgiem. Liczą się realne zdolności jakie ktoś posiada, a nie to co opowiada by wywrzeć dobre wrażenie...
 
Słowem podsumowania. Można w tym momencie zarzucić mi manipulację, albo ograniczone horyzonty. "Ależ Rudie, piszesz o rzutach na charyzmę, a są przecież systemy gdzie takie rozwiązania nie występują..." No wiem. Mógłbym wariant dla każdego indyka na runku w stylu "gracz spala PePeka, PeDeka i ZetPeka, tapuje kartę postaci, przesiada się na miejsce MG i nie ma już strażnika u bram, lecz ameby w akwarium tysiąc lat w przyszłości...". Z tym, że zależność porad od systemu opisał już Mansfeld na swoim blogu, a ja chciałem ugryźć temat od innej strony. Nawet jeśli zawężymy wymieniony "błąd MG" do najbardziej mainstreamowych systemów, do gier, które pojawiają się w 90% rekrutacji na grupach na Facebooku - okazuje się, że nawet tutaj nie da się go obronić. Można ludziom wciskać, że wszystko zależy od "stylu gry" - ale styl gry, gdzie gracz czuje się wydymany to zwykłe chamstwo.
 
Zresztą uniwersalne zbiory porad RPGowych rzadko kiedy dają się obronić, bo RPG nie jest rozrywką jednorodną. No chyba, że szydercza lista Beamhita... Ta broni się sama z siebie. Z drugiej strony ciężko polemizować z koniecznością zmiany skarpetek z częstotliwością większą niż raz na tydzień...



.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz